Zmiany świata przyspieszają
Dlaczego "rozmowy pokojowe" w sprawie Ukrainy świadczą o upadku dotychczasowego ładu międzynarodowego?
Od kilku dni zachodnie media żyją informacją o tym, że w Arabii Saudyjskiej mają się rozpocząć niedługo “rozmowy pokojowe” dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Nie byłoby w tym może nic szczególnie dziwnego, bo w końcu normalnym jest, że plany pokojowe przedyskutowuje się na neutralnym terytorium. Jest jednak pewien dość istotny szczegół - na rozmowy nie zaproszono Rosjan.
Cóż to więc za rozmowy pokojowe, jeśli przy jednym stole nie spotykają się przedstawiciele obu walczących ze sobą krajów? Można się drapać po głowie i zastanawiać, ale ta saudyjska koncepcja wpisuje się w pewien trend. W końcu w Sankt Petersburgu także niedawno zakończyły się rozmowy, podczas których Władimir Putin dyskutował z przywódcami państw afrykańskich o ich własnych planach.
Putin przekonuje, że afrykański rozpisany na dziesięć punktów plan, którego dokładnych szczegółów nie znamy, choć mogą zawierać np. zawieszenie wydanego przez MTK nakazu aresztowania Putina czy odblokowanie portów czarnomorskich, może być podstawą do porozumienia pokojowego. Z kolei Ukraińcy przekonują, że skoro działania zbrojne toczą się na terytorium ich kraju to właśnie oni powinni podsunąć podstawę dla przyszłego porozumienia. Ich zdaniem podstawą powinien być ukraiński dziesięciopunktowy plan, zawierający wycofanie wszystkich rosyjskich żołnierzy z terytorium Ukrainy, uwolnienie jeńców i postawienie przed MTK (lub specjalnym trybunałem) odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne.
Jakkolwiek nie zakończą się rozmowy, fakt że niedługo w Arabii Saudyjskiej spotkają się przedstawiciele trzydziestu państw, w tym, między innymi, Ukrainy, Polski, Stanów Zjednoczonych i krajów Globalnego Południa, świadczy przede wszystkim o tym, że między Zachodem i Rosją toczy się kolejna rozgrywka polityczna o wysoką stawkę.
Tą stawką jest przede wszystkim przychylność Afryki, Bliskiego Wschodu i Ameryki Południowej, będących potężną siłą, jeśli przeliczyć je na same głosy w ONZ. Fakt, że zarówno Rosja, jak i Zachód uśmiechają się do przeróżnych oddalonych krajów, pokazując im, że mogą mieć wpływ (choćby iluzoryczny) na globalną politykę i konflikt, który wpłynął na znaczną część świata, świadczy o tym, że ostatecznie już runął unipolarny charakter porządku międzynarodowego, o jakim mówiło się od końca Zimnej Wojny.
Od kiedy Rosjanie rozpoczęli inwazję na pełną skalę na Ukrainę, wygląda na to, że Afryka, Bliski Wschód i Ameryka Południowa zaczęły widzieć w tym konflikcie nie tylko potencjalny problem Zachodu, czy nawet utrudnienia w dostawach zbóż do krajów importujących ze wschodu Europy znaczną część kluczowych dla wyżywienia populacji towarów. Okazało się także, że tocząca się w ramach tego konfliktu amerykańsko-rosyjska rywalizacja, może być okazją do przeforsowania podmiotowej polityki zagranicznej, częściowo chociaż niezależnej od kaprysów wielkich mocarstw.
I tak w ostatnich kilkunastu miesiącach mieliśmy spektakl dotyczący podaży ropy na globalne rynki, podczas którego państwa OPEC+ zaznaczały, że nie będą dostosowywać się do amerykańskich żądań zwiększenia produkcji, by obniżyć globalne ceny paliw. Choć Zachód wzywał do jasnego opowiedzenia się po stronie Ukrainy, znaczna część globalnego południa postawiła na neutralność, krytykując po trochu i Ukrainę i Rosję. Zjednoczone Emiraty Arabskie, które jeszcze z Donaldem Trumpem negocjowały zakup 50 myśliwców F35, dzisiaj po zawieszeniu tej umowy ogłaszają wspólne ćwiczenia lotnicze z Chinami. Palestyński prezydent Mahmud Abbas pojechał z wizytą do Xi Jinpinga, gdzie usłyszał zapowiedzi, że Chińczycy chcą przyjąć aktywną rolę w izraelsko-palestyńskim procesie pokojowym, a Benjamin Netanjahu otwarcie mówi, że także ma zamiar udać się do Pekinu, ku niezadowoleniu Waszyngtonu. Pojawiły się też niepotwierdzone doniesienia, że Niger, Mali i Burkina Faso zawieszą eksport złota i uranu do Francji, uderzając tym samym w europejski przemysł energetyczny i elektroniczny. Co prawda agencja Reutera zdementowała te doniesienia, ale należy jednak brać pod uwagę, że pojawiające się w mediach społecznościowych informacje mogą być próbą sondowania nastrojów.
Przywódcy tych krajów zdają sobie najwyraźniej sprawę, że to nie tylko oni są zależni od dotychczasowego hegemona ładu międzynarodowego. Stany Zjednoczone, które przez kilka dekad z lepszymi i gorszymi skutkami próbowały narzucać całemu globowi rytm i kierunek rozwoju (zasługując sobie tym na miano “światowego policjanta”, czy też u krytyków “światowego żandarma”), dzisiaj mają wyraźną i całkiem atrakcyjną konkurencję w postaci Rosji i Chin. Chętnie się też do tej konkurencji zwracają, a ta strategia zdaje się być skuteczna w ściąganiu na siebie uwagi międzynarodowych potęg.
Nawet jeśli “rozmowy pokojowe” w Arabii Saudyjskiej i Rosji nie przyniosą rezultatu w postaci trwałych porozumień czy nawet zawieszenia broni (a nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie rzeczywiście zanosiło się na taki rezultat), to jasne zdaje się, że Zachód, Rosja i Chiny będą coraz częściej wychodzić z politycznymi czy gospodarczymi ofertami dla partnerów w mniejszych krajach. Nie sposób w tym momencie przewidzieć, jakie mogą być dalekosiężne skutki. Może fakt, że Globalne Południe zdaje sobie dzisiaj bardziej sprawę z tego, że od ich surowców, takich jak złoto, lit, uran czy ropa, zależne są gospodarki bogatej Północy, doprowadzi do poprawy sytuacji gospodarczej na Południu? Przelicytowanie może także zakończyć się stagnacją ekonomiczną Północy, otwierającą kolejne szanse i wyzwania. Jak na otwartej dłoni widać jednak, że w bólach rodzi się wielobiegunowy układ świata, co znacząco utrudni dalekosiężne prognozy obejmujące cały świat.