To już trzeci atak nożownika w Izraelu w ostatnim tygodniu. Mohamed Abu al-Kijan, 34-letni Beduin z miasteczka Hura, wyszedł na ulice położonej na Negewie Beer Szewy i dokonał brutalnego ataku terrorystycznego. Dzisiaj to wydarzenie wywołuje nie tylko lęk wśród obywateli, ale też gorącą debatę polityczną, w której politycy nad świeżym grobem ofiar przerzucają się oskarżeniami o odpowiedzialność, poszukując jej wewnątrz izraelskiego społeczeństwa, które już i bez tego jest mocno podzielone. We wtorek Al-Kijan dźgnął kobietę nożem na stacji benzynowej, wsiadł do swojego samochodu i staranował rowerzystę, po czym wysiadł z pojazdu i zaatakował nożem jeszcze kilka osób. Powstrzymał go dopiero kierowca autobusu, który początkowo miał próbować powstrzymać napastnika i przekonać go do odłożenia broni. Kiedy to się nie udało, Artur Chaimow zastrzelił go z osobistej broni. To pierwszy tak gwałtowny atak od 2016 roku, kiedy w trakcie tzw. "intifady noży" dwójka zamachowców otworzyła ogień do kupujących na modnym targu Sarona w Tel Awiwie, zabijając cztery osoby i raniąc szesnaście innych. Wtedy, tak samo jak i dzisiaj, działania pochwalił rządzący Strefą Gazy Hamas. Atak Al-Kijana na cywili organizacja nazwała "bohaterską operacją w okupowanej Beer Szewie" (nazywanej przez Arabów Bir as-Sabaa), nie podali jednak, żeby zamachowiec był ich członkiem. Al-Kijan już w przeszłości miał kłopoty z izraelskim prawem. W 2015 roku został aresztowany za próbę wyjazdu do Syrii i dołączenia do Państwa Islamskiego. Sąd skazał go na cztery lata więzienia i w 2019 roku Al-Kijan wyszedł na wolność. Atak został potępiony przez wiele sił politycznych w Izraelu i nie tylko. Samorząd Hury, z której wywodził się Al-Kijan, wydał oświadczenie, w którym zaznaczono, że atakowanie cywili jest nie tylko przestępstwem, ale też "podłym aktem terroryzmu" wzywając zarówno Arabów, jak i Żydów mieszkających na Negewie do zachowania dobrych sąsiedzkich relacji. Akt terroru potępiła też arabska partia Raam, wchodząca w skład rządowej koalicj. Politycy przekazali także kondolencje rodzinom ofiar. Raam, wraz z premierem Naftalim Bennettem i ministrem spraw zagranicznych Jairem Lapidem, znalazł się pod ostrzałem ze strony przywódcy opozycji Benjamina Netanjahu. Bibi nie tylko potępił sam atak terrorystyczny, ale odpowiedzialność za niego zrzucił na fakt, że Bennett i Lapid mieli "oddać Negew" Mansourowi Abbasowi i jego ugrupowaniu, tym samym "porzucając mieszkańców Negewu na pastwę krwiożerczych terrorystów".
Izrael rozdarty
Izrael rozdarty
Izrael rozdarty
To już trzeci atak nożownika w Izraelu w ostatnim tygodniu. Mohamed Abu al-Kijan, 34-letni Beduin z miasteczka Hura, wyszedł na ulice położonej na Negewie Beer Szewy i dokonał brutalnego ataku terrorystycznego. Dzisiaj to wydarzenie wywołuje nie tylko lęk wśród obywateli, ale też gorącą debatę polityczną, w której politycy nad świeżym grobem ofiar przerzucają się oskarżeniami o odpowiedzialność, poszukując jej wewnątrz izraelskiego społeczeństwa, które już i bez tego jest mocno podzielone. We wtorek Al-Kijan dźgnął kobietę nożem na stacji benzynowej, wsiadł do swojego samochodu i staranował rowerzystę, po czym wysiadł z pojazdu i zaatakował nożem jeszcze kilka osób. Powstrzymał go dopiero kierowca autobusu, który początkowo miał próbować powstrzymać napastnika i przekonać go do odłożenia broni. Kiedy to się nie udało, Artur Chaimow zastrzelił go z osobistej broni. To pierwszy tak gwałtowny atak od 2016 roku, kiedy w trakcie tzw. "intifady noży" dwójka zamachowców otworzyła ogień do kupujących na modnym targu Sarona w Tel Awiwie, zabijając cztery osoby i raniąc szesnaście innych. Wtedy, tak samo jak i dzisiaj, działania pochwalił rządzący Strefą Gazy Hamas. Atak Al-Kijana na cywili organizacja nazwała "bohaterską operacją w okupowanej Beer Szewie" (nazywanej przez Arabów Bir as-Sabaa), nie podali jednak, żeby zamachowiec był ich członkiem. Al-Kijan już w przeszłości miał kłopoty z izraelskim prawem. W 2015 roku został aresztowany za próbę wyjazdu do Syrii i dołączenia do Państwa Islamskiego. Sąd skazał go na cztery lata więzienia i w 2019 roku Al-Kijan wyszedł na wolność. Atak został potępiony przez wiele sił politycznych w Izraelu i nie tylko. Samorząd Hury, z której wywodził się Al-Kijan, wydał oświadczenie, w którym zaznaczono, że atakowanie cywili jest nie tylko przestępstwem, ale też "podłym aktem terroryzmu" wzywając zarówno Arabów, jak i Żydów mieszkających na Negewie do zachowania dobrych sąsiedzkich relacji. Akt terroru potępiła też arabska partia Raam, wchodząca w skład rządowej koalicj. Politycy przekazali także kondolencje rodzinom ofiar. Raam, wraz z premierem Naftalim Bennettem i ministrem spraw zagranicznych Jairem Lapidem, znalazł się pod ostrzałem ze strony przywódcy opozycji Benjamina Netanjahu. Bibi nie tylko potępił sam atak terrorystyczny, ale odpowiedzialność za niego zrzucił na fakt, że Bennett i Lapid mieli "oddać Negew" Mansourowi Abbasowi i jego ugrupowaniu, tym samym "porzucając mieszkańców Negewu na pastwę krwiożerczych terrorystów".