Cztery akapity: w jaki sposób Mentzen odnosi sukces?
Sławomir Mentzen nie jest z mojej bajki i nie ma co udawać, że prawda jest inna. Starając się jednak utrzymać obiektywizm przyglądam się temu, dlaczego jego popularność jest tak duża w tej kampanii
Sukces Sławomira Mentzena w sondażach wyborczych podczas trwającej właśnie kampanii jest dla wielu zagadką. W końcu jak to możliwe, że około 1/5 wyborców ma zamiar oddać głos na polityka skrajnego, reprezentującego ugrupowanie oskarżane o rasizm, homofobię, mizoginię czy bycie agenturą Rosji nad Wisłą. A jednak sukcesy są i Mentzen ma realne szanse na wejście do drugiej tury i zawalczenie o fotel prezydenta. Skąd więc wzięła się ta popularność? Wydaje się, że kluczowym czynnikiem jest jego aktywność kampanijna, nawet jeśli jest ona przyczyną kontrowersji i żartów.
Mentzen regularnie podróżuje po kraju, spotykając się z wyborcami kilkukrotnie w ciągu dnia nie tylko w metropoliach, ale także w mniejszych miejscowościach, które tradycyjnie są zaniedbywane przez wielkie partie, skupiające się na środowiskach związanych ze stolicami województw. Podczas gdy kontrowersyjny lider Konfederacji stanie przed potencjalnymi wyborami, może i opowie wyuczoną na pamięć przemowę i nie udzieli odpowiedzi na trudne pytania dziennikarzy, tak kandydaci jak Rafał Trzaskowski czy Karol Nawrocki nie porywają tłumów, a ich sztaby walkę o wyborców z polski powiatowej starają się zrzucić na lokalne struktury PO czy PiS, przez wykorzystanie radnych i partyjnych aktywistów. Wśród wyborców nieprzekonanych takie podejście nie ma prawa zadziałać, pogłębia jedynie poczucie izolacji od epicentrum polityki, które mieści się w stolicy, a “na prowincji” dostęp do niego mają tylko nieliczni wybrańcy.
Lider Konfederacji widziany jest też jako realna alternatywa, kandydat antysystemowy, reprezentujący bunt wobec status quo. Wyborcy zmęczeni duopolem PO i PiS poszukując opcji chętniej rzucą okiem w kierunku Mentzena niż w kierunku Magdaleny Biejat - Nowa Lewica w tych wyborach stała się już w pełni przystawką Platformy Obywatelskiej, Trzecia Droga Szymona Hołowni w zasadzie nigdy nie była inaczej widziana, a PSL jest od lat obciążony opinią ugrupowania, które i tak w koalicje wejdzie z każdym. W tym układzie Adrian Zandberg widziany jest jako kandydat zbyt radykalny i poruszający się w obrębie marginesu, niemal na równi z postaciami takimi jak Grzegorz Braun czy Joanna Senyszyn. Mentzen dostaje w tym układzie bonus, będąc realnie trzecią (a może nawet drugą) siłą w wyborach - głos na niego nie jawi się jako zmarnowany.
Media głównego nurtu, być może nieświadomie, również wręczyły Mentzenowi bonus, na który pracowały od dekad, zanim jeszcze usłyszały o toruńskim ekonomiście. Gazeta Wyborcza, Polityka, TVN, Polsat czy nawet TVP, o radiu nie wspominając, promowały neoliberalne poglądy ekonomiczne, przedstawiając przedstawicieli rynków finansowych jako reprezentujących zdroworozsądkowe podejście do gospodarki. Hasła Mentzena o niskich i prostych podatkach, cięciach wydatków i podobnych, nie różnią się wcale tak bardzo od tego, co mówili politycy PO czy PiS w ostatnich latach. Promocja neoliberalnej gospodarki zaowocowała więc właśnie tym - dzisiaj kolejnemu gospodarczemu liberałowi udaje się przekonać wyborców, że jest on realną alternatywą dla innych liberałów gospodarczych. Wszystko powyżej, w połączeniu z obsesją dziennikarzy na punkcie udowadniania, że Mentzen na stanowisko prezydenta się nie nadaje1, podnosi popularność kandydata, sprawiając, że staje się bardzo atrakcyjnym w oczach wyborców, choćby tylko po to, by pokazać środkowy palec Tuskowi i Kaczyńskiemu.
Ale postawmy sprawę jasno - Sławomir Mentzen nie zapowiada się na dobrego prezydenta.