Umowa Rau-Kohen
Co należy wiedzieć o porozumieniu w sprawie izraelskich wycieczek przyjeżdżających do Polski?
Wycieczki izraelskiej młodzieży do Polski ponownie wzbudzają emocje po obu stronach. Po kilku latach przerwy spowodowanej najpierw pandemią, a później wstrzymaniem wycieczek i kryzysem dyplomatycznym między państwami, dzisiaj oba rządy szczycą się podpisanym porozumieniem, które ma w ich opinii stanowić podstawę rozwoju dalszych relacji.
Początkowo, gdy Zbigniew Rau i Eli Kohen spotkali się w Warszawie i podawali założenia porozumienia, nie było wiele wiadomo o jego treści. Główne informacje mogliśmy czerpać z Twittera przedstawicieli rządów i krótkich filmików publikowanych przez rzecznika polskiego MSZ Łukasza Jasinę. Dzisiaj już wiemy więcej, bo w mijającym tygodniu do wiadomości publicznej przekazana została pełna treść umowy. To był moment, który wśród licznych izraelskich badaczy, publicystów i polityków takich jak szef opozycji Jair Lapid, wywołał kontrowersje. Lapid nawet posunął się do stwierdzenia, że rząd Netanjahu “skapitulował” przed Polską. Taka jednak jego rola jako lidera opozycji, musi krytykować Netanjahu, tym bardziej dzisiaj, gdy opozycja prowadzi masowe protesty przeciwko rządowi i planowanej reformie sądownictwa, o czym opowiadał mi też niedawno Uri Keidar z organizacji Israel Hofszit.
Kapitulacja, czy nie, treść umowy, którą zainteresowani chcieli przeczytać, ma prawo wzbudzać emocje. Polski rząd skupiał się w swoim przekazie na trzech jej aspektach. Po pierwsze - kwestii uzbrojonych funkcjonariuszy izraelskich służb, którzy wycieczki ochraniają. Po drugie - miejscach odwiedzanych przez izraelską młodzież w Polsce (a tym samym treściom przekazywanym przez edukatorów). Po trzecie - spotkaniach izraelskiej młodzieży z polskimi rówieśnikami. Umowa rzeczywiście tego się tyczy, ale przyjrzyjmy się temu, jak zostały one ujęte w dokumencie.
Policja zamiast Szin Betu?
W sprawie uzbrojonych funkcjonariuszy pierwotny przekaz polskich władz był mało konkretny. Przed pojawieniem się pełnej treści umowy wiedzieliśmy jedynie, że “bez zgody” polskiego rządu wraz z grupami młodzieży nie będą przyjeżdżać agenci izraelskich służb pojawiający się z bronią na widoku. Dzisiaj okazuje się, że treść umowy dość konkretnie stara się sprecyzować założenia dotyczące tychże funkcjonariuszy. Po pierwsze, aneks do umowy precyzuje poziomy bezpieczeństwa - od zielonego do czerwonego, które mają być ustalane wspólnie przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i izraelski Szin Bet.
O ile dopiero dowiemy się, jak w praktyce będzie wyglądało ustalanie poziomów, tak na papierze zdaje się, że trudno będzie wprowadzać do akcji izraelskie służby w Polsce. Dokument zaznacza bowiem wyraźnie, że dopiero gdy pojawi się informacja o bezpośrednim zagrożeniu wobec konkretnej grupy, przydzieli się im poziom czerwony. Wówczas do akcji, obok polskiej policji, wkroczyć będą mogli funkcjonariusze izraelskich służb, którzy otrzymają także konsularny certyfikat umożliwiający wwiezienie do Polski broni i amunicji. Poziomy zielony i żółty pozostają niemal całkowicie odpowiedzialnością polskiej policji, która ma odpowiadać na wszelkie incydenty i prowokacje.
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to