Pogrywanie pomocą humanitarną
Pogarszająca się sytuacja humanitarna, kolejne wypowiedzi izraelskich polityków i niechęć rządu Netanjahu do współpracy międzynarodowej nie przysparza Izraelczykom przyjaciół na świecie

Pogarszająca się sytuacja w Gazie i przedłużający się konflikt skłania niektórych do radykalnych wręcz rozwiązań i decydowania się na ruchy oddolne. Być może nic w tym dziwnego, skoro co chwila padają oskarżenia o instrumentalizację pomocy humanitarnej przeciwko Izraelowi czy Hamasowi. Z jednej strony Izraelczycy przekonują, że Hamas rozkrada żywność z transportów pomocy humanitarnej, jednocześnie nie dostarczając na ten proceder dowodów innych niż kolejne komunikaty na konferencjach prasowych. Z drugiej strony izraelskie wojska kontrolując pas przygraniczny w Gazie uniemożliwiają dostęp dziennikarzy do ustanowionych przez wspieraną przez administracje Netanjahu i Trumpa Gaza Humanitarian Foundation trzech punktów poboru żywności, w których w ostatnich trzech dniach codziennie miało dochodzić do strzelanin, czemu zaprzecza Izrael i GHF, ale incydenty potwierdzają świadkowie, na których powołuje się Associated Press, a napływ ofiar do szpitali potwierdzają Lekarze Bez Granic i Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża.
GHF budzi liczne kontrowersje już od lutego, kiedy została zarejestrowana w Szwajcarii i w amerykańskim stanie Delaware, który słynie ze sprzyjających anonimowości i prywatności przepisów dotyczących rejestracji spółek i organizacji - publiczne rejestry nie podają tam do wiadomości choćby nazwisk osób zasiadających w radach czy zarządach. GHF przejęło dystrybucję żywności od Organizacji Narodów Zjednoczonych, ustanawiając punkty chronione przez izraelskich żołnierzy i amerykańskich prywatnych kontrahentów z branży bezpieczeństwa (gdybyśmy chcieli być mniej poprawni politycznie, to zapewne moglibyśmy powiedzieć, że przez najemników).
Fakt zależności operacji GHF od Izraela przez liczne organizacje od lat zajmujące się pomocą humanitarną i prawami człowieka uważany jest za pogwałcenie wartości i zasad działania tej pracy. Zresztą sam odpowiedzialny za formację GHF były amerykański marine Jake Wood zdaje się uważać tak samo. Middle East Eye dotarło do listu datowanego na 22 maja, w którym Wood dziękował Koordynatorowi Działań Rządu na Terytoriach (COGAT) izraelskiej jednostce odpowiedzialnej za koordynację okupacji terytoriów palestyńskich, za dotychczasową współpracę i informował o tym, że żywność będzie dystrybuowana przez GHF jednocześnie z działalnością szanowanych organizacji humanitarnych takich jak Save The Children czy Project Hope. Problem w tym, że wyciek tego listu spowodował krytykę ze strony wymienionych i organizacje te zaprzeczyły, by nawiązywały współpracę z Woodem i GHF, choć przyznały, że były w kontakcie. Krytyka, z jaką zderzył się Wood spowodowała, ze 25 maja złożył on swoją rezygnację i wycofał się z organizacji, podkreślając, że nie jest w stanie pogodzić misji GHF z zasadami niezależności i pracy humanitarnej.
26 maja GHF rozpoczęło dystrybucję żywności w punkcie Tal as-Sultan w Rafah, ale już na następny dzień utraciło kontrolę nad punktem ze względu na zbyt duży napór chętnych. Z kolei w niedzielę 1 czerwca i kolejne dwa dni doszło do trzech incydentów, w których według Palestyńczyków zginęło przynajmniej 100 osób a 560 zostało rannych. Oskarżeni zostali izraelscy żołnierze, którzy mieli otworzyć ogień do tłumu gromadzącego się celem otrzymania paczek z żywnością. Siły Obrony Izraela i GHF zaprzeczają, by do jakiegokolwiek incydentu doszło w niedzielę i wtorek, ale co do poniedziałku Izraelczycy potwierdzają, że otworzyli ogień w kierunku osób, które nie dostosowały się do poleceń bezpieczeństwa i zagrażały bezpieczeństwu izraelskich żołnierzy. Sekretarz Generalny ONZ domaga się międzynarodowego śledztwa w tej sprawie, lecz izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podaje, że z ich perspektywy to wezwanie, jak i przypominanie Izraelowi o zobowiązaniach względem prawa międzynarodowego to hańba, gdyż Guterrez nie powiedział jednocześnie ic o Hamasie.
Obstrukcja systemu pomocy humanitarnej, dostarczanie jej jedynie przez trzy ograniczone punkty, zamiast poprzednich dostaw bezpośrednio do społeczności Palestyńczyków, zmuszanie potrzebujących do wielokilometrowych podróży po uzyskanie potrzebnej żywności, czy też zakazy wstępu dla dziennikarzy do kontrolowanych przez Izrael obszarów Strefy Gazy uderzają znacząco w reputację Izraela i utrudniają niezależną weryfikację wydarzeń. Być może właśnie dlatego uruchamiane są takie inicjatywy oddolne?
Do Gazy przez Morze Śródziemne zmierza właśnie statek Madleen uruchomiony przez Flotyllę Wolności (Freedom Flotilla Coalition - FFC). To raczej niewielka jednostka, ale na jej pokładzie jest 12 aktywistek i aktywistów, w tym Greta Thunberg. Ich celem jest przełamanie blokady morskiej, dostarczenie pomocy humanitarnej, a przede wszystkim, protestowanie przeciwko blokadzie, która według załogi statku jest nielegalna. Statek wypłynął z Sycylii 1 czerwca i w momencie kończenia tego tekstu zbliżał się do wybrzeży Krety. Poprzedni statek FFC - Conscience, został uszkodzony u wybrzeży Malty 2 maja przez dwa niezidentyfikowane drony, uniemożliwiając mu dalszą podróż.
W tej chwili nie wiadomo, czy Madleen uda się przełamać blokadę, czy też statek przejmą izraelscy marynarze lub komandosi. W 2010 roku na pokład innego statku, który miał na celu przełamanie tej blokady, Mavi Marmara, wtargnęli izraelscy komandosi.
Wówczas izraelska marynarka wojenna domagała się od statku, by zmienił kurs i udał się do portu w Aszdodzie. Załoga odmówiła, co sprawiło, że podjęto decyzję o abordażu. Komandosi mieli tam się zmierzyć z oporem ze strony 40 z 590 pasażerów statku, którzy uzbrojeni mieli być w metalowe rurki. Zginęło dziewięć osób, zranionych zostało trzydziestu pasażerów, a jeden umarł w szpitalu pozostając w śpiączce przez cztery lata. Dziesięciu izraelskich żołnierzy zostało rannych, z czego jeden ciężko.
Problem z tym wydarzeniem jest taki, że rozbiegają się doniesienia. Izraelscy żołnierze skonfiskowali materiał fotograficzny załogi i pasażerów, utrudniając znacząco śledztwo. Raport ONZ, który powstał później wskazywał, że przynajmniej sześć ofiar mogło paść ofiarami pozasądowej egzekucji.
Naciski sprawiły, że w marcu 2013 roku Benjamin Netanjahu odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem. MV Mavi Marmara pływał pod turecką banderą i wówczas Netanjahu zaproponował tureckiemu przywódcy rekompensatę o wartości 20 mln USD i przeprosiny w imieniu narodu izraelskiego, które zostały przyjęte. Finalizowanie tego porozumienia zajęło jednak kolejne trzy lata.
Dzisiaj poziom empatii w Izraelu jest jednak o wiele niższy. Wypowiedzi polityków takich jak sam Netanjahu, Mosze Feiglin, Becalel Smotricz czy Amichai Elijahu wskazują raczej na to, że ekipa bliska rządowi skora jest raczej dehumanizować Palestyńczyków. Co więcej, pracownicy organizacji humanitarnych, zarówno Palestyńczycy, jak i obcokrajowcy, ginęli w tym konflikcie regularnie, ustanawiając 2024 najkrwawszym rokiem dla pracy humanitarnej w historii. Choć ten niechlubny rekord rozkłada się na 33 kraje, to wciąż prym wiedzie liczba ofiar z Gazy, gdzie od 7 października 2023 do kwietnia tego roku zginęło 408 pracowników różnych organizacji, w tym poza UNRWA także Save The Children czy World Central Kitchen (w którego konwoju zginął 1 kwietnia 2024 Polak Damian Soból).
Izrael nie zgadza się jednak na międzynarodowe śledztwa, które mogłyby rozstrzygnąć ile spośród tych śmierci było wypadkami do jakich dochodzi w strefach objętych działaniami zbrojnymi, a ile rzeczywiście przypadkami zbrodni wojennych. Izraelscy wojskowi prowadzą własne śledztwa, lecz choćby w przypadku Damiana Sobola, okoliczności śmierci wolontariusza zostały utajnione, a prośby o prawną współpracę pozostawały ignorowane. Ostateczny wynik jest, według słów ministra Sikorskiego, taki, że błędy zostały popełnione zarówno po stronie izraelskich żołnierzy, jak i World Central Kitchen. Jednocześnie prokuratura w Przemyślu dalej uzupełnia materiał dowodowy i śledztwo ma potrwać do jesieni. Wiemy jednak także, że władze Izraela nie wypłacą odszkodowania za śmierć polskiego wolontariusza, a same okoliczności jego śmierci zostały utajnione.
Niestety, trudno na tej podstawie budować zaufanie i widać, że poparcie dla działań i polityki Izraela w Europie topnieje w zastraszającym tempie. Niechęć do współpracy z zagranicznymi partnerami, próba przejęcia kontroli nad narracją w dość toporny sposób, nienawistna retoryka ze strony polityków koalicji rządowej czy przedłużająca się operacja wojskowa i intensywna ofensywa w Gazie dokładają się do coraz dłuższej listy powodów, dla których Europejczycy tracą cierpliwość - choć ten brak wyrozumiałości europejskiej ulicy nie przekłada się jeszcze w istotny sposób, na presję na Izrael wywieraną przez europejskie rządy.
Jeśli uważasz ten wpis za wartościowy postaw mi wirtualną kawę na buycoffee.to, dołącz do Patronek i Patronów na Patronite.pl. Możesz także zdecydować się na pełną subskrypcję tego substacka i otrzymać pełen dostęp do wszystkich pojawiających się tutaj tekstów!