Granaty i fajerwerki
Izraelska policja ponownie wkroczyła do meczetu Al Aksa, dając pokaz siły wobec Palestyńczyków. Czy to jednak rozsądne rozwiązanie bardzo napiętej sytuacji w Jerozolimie?
Przyglądając się temu, co dzieje się w Izraelu w kwestii reformy sądownictwa można pomyśleć, że Bibi Netanjahu nie ma lekko. Plany zmian w sądownictwie wyłożone zostały cztery miesiące temu i od tego momentu w największych ośrodkach miejskich kraju na ulicach zaczęły się pojawiać masowe demonstracje liczone nawet w setkach tysięcy. Niewiele zmieniło nawet tymczasowe zawieszenie reformy, ogłoszone przez Netanjahu przynajmniej do maja, kiedy odbędzie się następne posiedzenie Knesetu. Organizatorzy protestów postanowili pokazać, że nie ufają premierowi i 1 kwietnia w Tel Awiwie na ulice miało wyjść nawet 170 tys. Izraelczyków.
Na tym jednak sprawa się nie zakończyła. Szokiem dla wielu obserwujących były brutalne zachowania policjantów wobec demonstrantów. Media społecznościowe szybko obiegły nagrania, na których funkcjonariusze używają siły, w tym najpopularniejsze okazał się film, na którym widać policjanta na koniu, który pałką uderzył kobietę z transparentem. Policja tłumaczyła, że kobieta miała tym transparentem uderzać zwierzę, choć akurat większość nagrań zdarzenia nie pokazuje tego fragmentu, ograniczając się do momentu, w którym to funkcjonariusz używa broni.
Izraelczycy rzadko doświadczają tego typu zachowań ze strony funkcjonariuszy, którzy w założeniu mają pilnować porządku w kraju. Co innego jednak Palestyńczycy, którzy z policją regularnie mają podobne zajścia, często zresztą o wiele bardziej brutalne. Tak zresztą wydarzyło się i w tym tygodniu, kiedy funkcjonariusze policji dwukrotnie wkroczyli do meczetu Al-Aksa.
W czasie Ramadanu niczym nadzwyczajnym nie jest fakt, że muzułmanie po modlitwach pozostają w meczetach i domach modlitwy. Ramadan, najświętszy miesiąc w muzułmańskim kalendarzu religijnym, jest nie tylko czasem postu, z jakim jest przede wszystkim kojarzony poza muzułmańskim kręgiem kulturowym. To też moment, w którym społeczności zbierają się razem, by po zmroku spożywać razem posiłki i celebrować, jak wierzą, przekazanie prorokowi Muhammadowi Koranu. Wspólnie spędzają też czas na dodatkowych modlitwach nocnych, czytaniu kolejnych sur swojej świętej księgi i rozważaniach religijnych.
W Jerozolimie jednak jest to także moment napięć, co nie umyka oku uważnego obserwatora, który w tym czasie znajdzie się w mieście. Niemal co roku w czasie Ramadanu dochodzi do zamieszek i starć z policją, a także rozmaitych prowokacji, w tym tych obmyślonych przez przedstawicieli izraelskiego ruchu osadniczego i religijnych radykałów wszelkiej maści.
Policja przekonuje, że miała mieć dobry powód, by wkroczyć na Wzgórze Świątynne i do samego meczetu Al Aksa, trzeciego najświętszego miejsca islamu. Według funkcjonariuszy w budynku mieli się zabarykadować prowokatorzy, gromadząc na miejscu fajerwerki i kamienie. Sami wierni, ci którzy mieli się tam barykadować, również przekonywali, że mają ku temu powód, którym były doniesienia o planie żydowskich ekstremistów religijnych, którzy chcieli na Wzgórzu Świątynnym złożyć w ofierze kozę.
To starożytny zwyczaj religijny, który popularny był w okresie święta Pesach jeszcze przed zburzeniem drugiej Świątyni przez Rzymian. Dzisiaj jedynie dla garstki ekstremistów, czy też prowokatorów, jest on obowiązującym nakazem religijnym. Obowiązujące status quo, dotyczące świętego miejsca, zakłada że jedynie muzułmanom wolno oddawać się praktykom religijnym na terenie Wzgórza. Żydzi i chrześcijanie na teren kompleksu mogą wchodzić (choć pod pewnymi ograniczeniami dotyczącymi czasu), lecz nie wolno im się na miejscu modlić, ani tym bardziej składać ofiar. Wielu wierzących i praktykujących Żydów unika w ogóle wchodzenia w to miejsce, w obawie, że niechcący wkroczyliby na teren Kodesz haKodaszim, sanktuarium, które miało się znajdować w jerozolimskiej Świątyni, a do którego wolno było wejść jedynie arcykapłanowi raz w roku.
Muzułmanie uważają, że złożenie ofiary na terenie kompleksu świątynnego byłoby prowokacją i świętokradztwem, a nawet izraelska policja i instytucje religijne nie wyrażają zgody na to, by zainteresowane grupy wykonywały takie czynności na terenie kompleksu. Palestyńczycy mają jednak ograniczone zaufanie do wszelkich izraelskich służb. Tym bardziej dzisiaj, gdy ministrem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo publiczne jest Itamar Ben Gwir, osadnik, religijny ekstremista i lider otwarcie antyarabskiej partii, w przeszłości skazany także za nawoływanie do rasizmu i wspieranie ugrupowania terrorystycznego (samo w sobie już jest absurdalne, że przed Ben Gwirem odpowiadają ci sami funkcjonariusze, którzy dawniej go aresztowali). Palestyńczycy mogą więc uważać, że policja z takim przywództwem nie będzie w żaden sposób strzegła ich bezpieczeństwa, co nie znaczy, że przed Ben Gwirem tę pewność mieli.
Kiedy więc pojawiły się pierwsze nagrania, na których widać wkraczających do meczetu w pełnym opancerzeniu policjantów, w których zgromadzeni wewnątrz Palestyńczycy rzucali kamieniami i strzelali do nich z przygotowanych wcześniej fajerwerków, można było zadać sobie kilka zasadnych pytań.