Dlaczego Izrael jeszcze nie wszedł do Gazy?
Operacja lądowa zapowiadana jest już od kilkunastu dni, lecz izraelscy przywódcy wciąż odwlekają jej początek
Niemal od początku trwającej obecnie eskalacji konfliktu między Izraelem a Hamasem i Palestyńskim Islamskim Dżihadem słyszymy o przygotowaniach do lądowej inwazji Strefy Gazy. Izrael powołał pod broń 300 tys. rezerwistów, którzy w ostatnich dniach przylatywali do kraju z różnych stron świata, wracając z urlopów, czy też przerywając kontrakty ze swoimi pracodawcami. Siły Obrony Izraela szykują się do wykorzystania oddziałów piechoty, wojsk pancernych, artylerii i lotnictwa, na skalę większą, niż dotychczas.
Izraelscy przywódcy, w tym sam premier Benjamin Netanjahu, zapowiadają, że kampania będzie trwała długo, a jej efektem będzie definitywny koniec Hamasu. A jednak, mimo że pierwsze oceny sugerowały, że izraelskie wojska do Gazy wkroczyć mogą już nawet 12 października, operacja wciąż jest w przygotowaniu. Dlaczego tak może być, skoro palestyńscy bojownicy na pierwszy rzut oka mogą wydawać się słabym przeciwnikiem, którego wyszkoleni, dobrze zorganizowani żołnierze, mogliby pokonać z łatwością?
Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka. Pierwszym może być brak dobrze opracowanych planów operacyjnych. Izraelczycy przy każdej kolejnej konfrontacji z palestyńskimi bojownikami rozważają wkroczenie do Gazy, być może ponowną okupację strefy, choć ostatecznie starcia kończą się zwykle na wzajemnych ostrzałach. Z pewnością wojskowi przygotowują się na ewentualność wejścia, wiele jednak wskazuje na to, że nie mają Gazy rozpoznanej w wystarczającym stopniu, by zminimalizować ryzyko, z jakim wiąże się wprowadzenie piechoty do gęsto zabudowanego miasta.
Choćby fakt, że wywiad dał się zaskoczyć 7 października, świadczyć może o tym, że Izraelczycy nie znają dobrze wojskowej infrastruktury Strefy. Nieznane są choćby dokładne siły, jakimi dysponują Hamas czy Palestyński Islamski Dżihad, co już samo w sobie utrudnia planowanie operacji. Według danych dostępnych w CIA World Factbook brygady Izz ad-Din al-Kassam, wojskowe skrzydło Hamasu, mogą dysponować 25 tys. bojowników, choć Axios przekonuje, że ta liczba może być o wiele większa - od 30 do nawet 40 tys. Palestyński Islamski Dżihad dysponuje o wiele mniejszą siłą, choć należy podkreślić, że organizacja prowadzi wyłącznie operacje zbrojne i ich budżet nie musi być równoważony tak, by finansować także działań politycznych, czy usług socjalnych dla gazańczyków. Tym samym CIA szacuje, że PID dysponuje około tysiącem bojowników. Do tego w Gazie obecni są także członkowie mniejszych grup, takich jak marksistowski Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, którzy do walki wystawić mogą do kilkuset osób.
Gdyby patrzeć tylko na liczby i wyposażenie, Siły Obrony Izraela zdają się mieć miażdżącą przewagę nad przeciwnikiem. Trudno im jednak z poziomu dronów, satelit i być może rozpoznania lądowego rozpracować gęstą siatkę podziemnych tuneli, które przecinają całą Gazę i prowadzą poza mury objętej egipsko-izraelską blokadą Strefy. Walka w takim terenie jest dla Sił Obrony Izraela ryzykowna. Nawet najlepsze dane wywiadowcze nie mogą w pełni przygotować żołnierzy, którzy nigdy nie byli na ulicach Gazy do tego, co może na nich czekać na każdym rogu, podczas gdy palestyńscy bojownicy walczyliby na swoim terenie. Nawet jeśli nie udałoby im się całkowicie pokonać izraelskiej armii, z pewnością udałoby im się zadać Izraelczykom duże straty, być może także pojmać żołnierzy i dowódców, by wykorzystać ich później jako karty przetargowe, lub dokonać pokazowych egzekucji, które mogą obniżyć morale armii.
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to Stosunkowo Bliski Świat to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.