

Discover more from Stosunkowo Bliski Świat
Buntowniczki z Afganistanu
Kiedy 15 sierpnia 2021 roku upadł Kabul, a prezydent Aszraf Ghani uciekł z kraju (według plotek zabierając ze sobą miliony dolarów z państwowego budżetu) świat przyglądał się wydarzeniom z zapartym tchem. Ofensywa Talibów była bardzo dynamiczna, dużo szybsza niż spodziewało się jej wielu analityków. Tego dnia stało się jednak jasne, że trwający dwadzieścia lat i wymyślony na Zachodzie projekt przekucia Afganistanu w liberalną demokrację, lub chociaż państwo autorytarne zbliżone do Waszyngtonu i sojuszników, właśnie legł w gruzach.
Wraz z nim w gruzach legło wiele marzeń. Islamska Republika Afganistanu była państwem uzależnionym od zagranicznej pomocy, także finansowej, a wielu obywateli nie mogło czuć się w niej bezpiecznie. Niektórzy mogli z ulgą odetchnąć, kiedy talibowie zaprowadzili na ulicach nowe porządki kładąc kres choćby licznym zamachom terrorystycznym i innym niepokojom (do których sami wcześniej często przykładali rękę). Beneficjenci przemian, jakich doświadczył Afganistan po amerykańskiej inwazji w 2001 roku, mogli poczuć się jednak oszukani i zagrożeni. Wielu z nich, kobiet i mężczyzn, poświęciło lata życia by kraj uczynić lepszym miejscem.
Ludwika Włodek w swojej najnowszej książce postanowiła właśnie im oddać głos, szczególną uwagę zwracając na kobiety. W końcu to właśnie ich dotyczyły najbardziej spektakularne zmiany, do jakich w Afganistanie dochodziło w ostatnich dwóch dekadach. Młode dziewczyny zaczęły coraz częściej chodzić do szkół, porody częściej odbywały się przy asyście wykwalifikowanego personelu, a wielu kobietom dano szansę na wzięcie swojego losu we własne ręce. Dzisiaj wydaje się jednak, że za tymi staraniami pozostaje jedynie westchnąć.
Na kartach Buntowniczek z Afganistanu zebrane są historie wielu kobiet, które próbowały realnie wpłynąć na życie Afganek i Afgańczyków. Mamy osobiste przyjaciółki Ludwiki Włodek, siostry Jori, o których już w 2017 roku film dokumentalny Siostry zrealizowała Justyna Tafel. Ich historia jest kwintesencją emancypacji - w najmłodszych latach uciekały (przy pomocy rodziny) od przymusowych małżeństw, po to by zdobyć wykształcenie i stać się wzorem dla innych Afganek, dając im przykład przez prowadzenie warsztatów lub staranie się o zdobycie miejsca w parlamencie.
Możemy przeczytać historię Rody Akbar - artystki, która swoje instalacje artystyczne i projekty modowe poświęca kobietom, które wpływały na jej kraj. Jedną z postaci, których historię postanowiła opowiedzieć Akbar, jest też Farhunde Malikzode, zlinczowana przez tłum wściekłych mężczyzn za to, że postanowiła bronić Koranu przed bluźnierstwem (sic!), za jakie uważała sprzedawane w meczecie wróżby ze słowami świętej księgi.
Inną bohaterką jest też Mahbuba Serodż, działaczka i aktywistka walcząca o prawa kobiet, której nazwisko znalazło się w kategorii "Przywódcy" na liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie magazynu TIME w ubiegłym roku. Dzisiaj wciąż pozostaje w Afganistanie i prowadzi przytułek dla ofiar przemocy domowej, choć talibowie z nieufnością patrzą na taką działalność.
Ta lista jest jednak dłuższa, bo Ludwika Włodek poszczególne rozdziały traktuje jak pretekst do opowiedzenia fascynującej historii Afganistanu. Pełnej wpływowych królowych, aktywistek, działaczek politycznych, a także matek, sióstr i córek. Nie przedstawia ich jednak w próżni, ale osadza w szerszym kontekście, i pokazuje, jak na przestrzeni kolejnych dekad, stuleci, intryg i wojen zmieniał się kraj, o który zęby rozbiło sobie wiele zagranicznych potęg. Buntowniczki nie są jedynie kroniką afgańskiego feminizmu, ale przede wszystkim opowieścią o tym, do czego doprowadzić może współpraca i wzajemna pomoc.
Książkę, choć czasami bolesną, czyta się bardzo lekko. Osobiste opowieści przeplatają się w niej wątkami politycznymi i historycznymi. W kolejnych rozdziałach czytelnik poznaje dzieje Afganistanu od XVIII wieku, obserwując jak kolejni władcy obiecywali sobie i ludowi reformy, po to, by ich następcy po udanych przewrotach odwracali zmiany. Wciąż jednak w społeczeństwie tkwiła energia, nakazująca na zmianę oczekiwać przemian lub z całych sił walczyć o zachowanie konserwatywnych wartości. W tym kontekście upadek Kabulu 15 sierpnia 2021 roku wydaje się nie być końcem, lecz może kolejnym etapem na drodze jaką Afganistan będzie musiał jeszcze przejść.
Uznanie należy się za to, że autorka postawiła na polską uproszczoną transliterację afgańskich nazwisk i nazw miejsc. Uzasadnia to mówiąc, że czytelnik, który nie zna dari ani paszto, będzie mógł lepiej zrozumieć jak się te nazwy wymawia. Ale to nie jedyny ukłon w stronę kogoś, kto Afganistanem zajmuje się "z doskoku" lub zainteresował się w ostatnich miesiącach. Do tekstu dołączone jest także kalendarium streszczające najważniejsze wydarzenia w kraju od początku nowożytnego Afganistanu w 1747 roku. Zagubiony czytelnik może zawsze do niego zajrzeć, by lepiej zrozumieć kontekst, w jakim osadzone są historie bohaterek książki Włodek.
Buntowniczki są więc pozycją dla każdego, kto chciałby lepiej zrozumieć Afganistan. A przede wszystkim zmuszają do zadania sobie pytania - czy zmagania afgańskich kobiet z losem na pewno się zakończyły, tak jak każe w to wierzyć pesymizm publicystów po 15 sierpnia? Odpowiedź może nie być wcale oczywista, bo zależy od tego, czego chcą same afgańskie kobiety. Ale na pewno nie potrzebują one niczyjej litości.
Jak mówi jedna z bohaterek: Dwadzieścia lat wojny, tyle cywilnych ofiar, po co to wszystko było? Teraz to pójdzie na marne. Amerykanie i inni Zachodniacy przez dwadzieścia lat wycierali sobie gębę prawami kobiet. (...) Pod pretekstem walki o prawa kobiet mieli tu wygodne życie, rozbijali się po całym kraju kuloodpornymi samochodami i pili whisky na przyjęciach w ambasadzie. Być może ci Zachodniacy, o których mówi, nie zrozumieli jeszcze, że dzieje Afganistanu nie są opowieścią o nich samych.